czwartek, 13 marca 2008

Gubernator Nowego Jorku - wyznania prostytutki. Andrzej Kozicki.

To był najbardziej zakręcony facet, którego doprowadzałam do wzwodu, a wierzcie mi - widziałam wielu świrów.


Nie myślcie sobie. To nie zwykły zboczeniec - nie chciał, bym go biła, nie chciał, bym go związała, nie chciał, bym go prowadziła na smyczy. Natomiast domagał się, by jego wargi były wciąż nabrzmiałe... od mówienia. Tak, od mówienia. Nie chodzi o to, że ze mną gadał, przekomarzał się, wyżalał albo mówił pieprzoty szeptem mi do ucha. Chciał mówić. Pierwsza rzecz, gdy się pojawił w sypialni, to sprawdził w co jestem ubrana i dał znać, by wwieziono mównicę.

On [gubernator Spitzer] poszedł pod prysznic, a dwu jego ochroniarzy przytaszczyło przenośną mównicę z godłem stanu i zainstalowało podest. Wyszedł z łazienki w obcisłych gaciach, sięgających raptem kolan, i przebrał mnie w - przyniesione przez siebie - zielony golf z długimi rękawami i płócienne spodnie. Tak właśnie sobie życzył, więc tak właśnie było. Zawsze klient nr 9 tak się zachowywał.

Sadzał mnie przed mównicą, wypraszał ochronę, wchodził na podest i zaczynał mówić. Już wtedy zaczynałam się pocić, było tak gorąco, musiałam siedzieć niby w pierwszym rzędzie, a jego moja niewygoda podniecała. I zaczynał mówić: "Przede wszystkim, chcę podziękować wszystkim, którzy sprawili, że tego wieczoru jesteśmy razem: telefonistce w burdelu, która przyjęła mój telefon, oddanym i pracowitym ludziom, którzy zarządzają moim i twoim kalendarzem zajęć, inwestorom w rynek porno, którzy działają na rynku pełnym niebezpieczeństw i wszystkim, którzy parają się ciężką robotą w naszej ojczyźnie. Przede wszystkim chciałbym podziękować Ashley, która poświęciła kilka godzin, żeby przylecieć do mnie do Waszyngtonu i uświetnić swoją obecnością tę godną zapamiętania, historyczną chwilę. Ashley, czy mógłbym cię prosić o powstanie, żeby każdy mógł cię zobaczyć?".

"Ale Kliencie nr 9", powiedziałam. "Jesteśmy w tej sypialni tylko we dwoje".

"Proszę panią Ashley, żeby powstała", nie reagował. "Pokazała się nam wszystkim i do wszystkich uśmiechnęła". No to wstałam, rozpromieniłam się jak w telewizji, najpierw do firanek i zasłon, potem do mahoniowego sekretarzyka, potem do zdobiącego ścianę zdjęcia pomnika Jeffersona. Potem z gracją siadłam. Bo w końcu Klient nr 9 zawsze dostawał ode mnie to, za co płacił -- zawsze spełniałam zachcianki klientów.

"A teraz chciałbym powiedzieć kilka słów o korupcji. Całe swoje życie, odkąd przyjęto mnie do przedszkola, zwalczałem korupcję. Kiedy już dostałem się do zerówki i uczyłem się liter i cyfr, to przeprowadziłem poważne śledztwo. Odkryłem, że dostajemy złą kredę do pisania na tablicy -- kreda się łamie, pyli nadmiernie, nie spełnia standardów twardości kredy, wyznaczanych przez departament edukacji. Wziąłem sprawę w swoje ręce i udałem się do woźnego, a następnie księgowej i dyrektora, żeby nie tylko zamawiano elastyczną, jaśniebiałą kredę, ale by producenta trefnych kred wsadzono za kratki na lat przynajmniej 15. Potem, gdy byłem już w drugiej klasie podstawówki..."

Spocona, wciąż w golfie i spodniach zbudziłam się jakiś czas potem na podłodze. Gubernatora już nie było, zostawił tylko kartkę, że za tydzień znów ma na mnie ochotę.

tłum. Andrzej Kozicki

James Heffernan

Exclusive: Ashley Tells All About Client 9

The Huffington Post, March 12, 2008.


Brak komentarzy: