Jeśli Johnowi McCainowi uda się uzyskać nominację Partii Republikańskiej w tych wyborach prezydenckich, jego zwycięstwo będzie oznaczało dla amerykańskiej polityki rewolucję – rozpad 28-letniego mariażu pomiędzy establishmentem republikańskim i konserwatywnym.
McCain byłby pierwszym kandydatem z Partii Republikańskiej od czasów Geralda Forda w 1976 r., który otrzymałby nominację prezydencką pomimo opozycji ze strony zorganizowanej frakcji konserwatywnej, a także pierwszym, który podczas prawyborów republikańskich polega na centrum tej partii oraz jej kurczącym się lewym skrzydle. McCain wygrywa mimo konserwatystom, a nie dzięki nim.
Ci, którzy budowali amerykańską prawicę, od Barry'ego Goldwatera w 1964 r. poczynając, a kończąc na rewolucji Reagana oraz Gingricha, są w pełni świadomi niebezpieczeństw, jakie zapowiada potencjalne zwycięstwo McCaine'a. Niektórzy ludzie prawicy podzielają obecnie opinię, iż ich cele doznałyby mniejszego uszczerbku, gdyby przegrali oni wybory 2008, nie naruszając jednak sojuszu republikańsko-konserwatywnego, niż w sytuacji, gdyby mieli wygrać razem z McCainem.
Dla osób spoza ruchu konserwatywnego podobne obawy wydają się co najmniej dziwne. Dotychczasowe głosowania McCaine'a w Izbie Reprezentantów i w Senacie zbierały wysokie notowania wśród grup konserwatywnych. Jego stanowiska w kluczowych kwestiach (poparcie dla wojny w Iraku, sprzeciw wobec aborcji, wieloletni krytycyzm wobec wydatków rządowych) to stanowiska ortodoksyjnego i konserwatywnego lojalisty z krwi i kości.
Jeśli to McCain zostanie nominowany, Demokraci będą mieli dużo argumentów aby przekonać niezdecydowanych wyborców, iż nie jest on umiarkowanym politykiem. Pomógł już im w tym sam McCain, gdy w środowej debacie w Kalifornii (30. I 2008) powtórzył często przypominane przez siebie oświadczenie, iż był „pieszym żołnierzem" w armii Reagana.
Jednakże, zagorzali konserwatyści widzą tę sprawę inaczej. Wiedzą, iż w kolejnych prawyborach zaplecze McCaine'a formowane było z osób o umiarkowanych poglądach, liberałów, niezależnych, zwolenników aborcji oraz krytyków prezydenta Busha. Konserwatyści, którzy niedowierzają McCaine'owi z powodu jego przeszłości związanej z podatkami, imigracją, globalnym ociepleniem, oraz reformą finansowania kampanii, nie byli siłą napędową jego koalicji. Republikanie zaś, którzy określają siebie jako „bardzo konserwatywnych" konsekwentnie odrzucają McCaine'a. W prawyborach na Florydzie tacy właśnie wyborcy zagłosowali na Mitta Romneya, i to więcej niż w stosunku 2 do 1 wobec McCaine'a.
Vin Weber, były kongresman, który popierał McCaine'a w 2000 r., ale w tym roku swoje poparcie przeniósł na Romneya, powiedział, iż skonfundowanie osób spoza Partii Republikańskiej nie dziwi. „Ludzie zazwyczaj myślą, iż konserwatywne przywództwo oraz przywództwo republikańskie to jedno i to samo. Tymczasem tak nie jest." – powiedział Weber.
McCain doszedł już tak daleko, ponieważ konserwatystom nie udało się ustalić wspólnie jednego faworyta. Mike Huckabee systematycznie odgradzał religijnych konserwatystów od reszty. Fred Thompson zaś jeszcze bardziej podzielił głosy konserwatystów, zwłaszcza w Południowej Karolinie. Obaj zaprzepaścili nadzieję Romneya na prędkie stanie alternatywą dla McCaine'a.
Ponadto, zważywszy na fakt, iż Romney zmienił swoje stanowisko wobec paru istotnych dla Republikanów kwestii, szeregowi członkowie tej partii nigdy w pełni mu nie ufali.
Decyzja Rudy'ego Giulianiego o starcie w prawyborach na Florydzie sprawiła z kolei, iż umiarkowanie lewicowi wyborcy przypadli w udziale McCaine'owi w pierwszych prawyborach, co pozwoliło temu ostatniemu na ugruntowanie swojej pozycji.
Znaczącym [faktem] jest, iż wielu z pośród czołowych Republikanów, którzy mogliby mierzyć się z McCainem, nigdy nie było bohaterami prawicy. Umiarkowany Giuliani szybko poparł McCaine'a po swej przegranej w prawyborczych zapasach. Gubernator Charlie Crist, który pomagał McCaine'owi na Florydzie, zyskał swoją popularność jako polityk umiarkowany, przyciągając wyborców niezależnych, a nawet Demokratów. Gubernator Arnold Schwarzenegger, który również wyraził swoje poparcie dla McCaine'a, mocno zdystansował się wobec konserwatyzmu i obecnie blisko współpracuje z Demokratami w ciele ustawodawczym Kalifornii.
Wszystko to wyjaśnia tak dużą siłę sprzeciwu wobec McCaine'a po stronie przywódców konserwatywnych. Rush Limbaugh jest swoistym rzecznikiem ich sprawy. W swym wystąpieniu radiowym, Limbaugh ostro skrytykował tych, którzy „udają, iż Senator McCain jest kandydatem konserwatystów, podczas gdy wyniki exit polls [sondaże przed lokalami wyborczymi – przyp. red.] we wszystkich prawyborach pokazują coś zupełnie przeciwnego."
Dodał on, iż McCain „nie jest kontrkandydatem konserwatystów, w przeciwieństwie do establishmentu republikańskiego – i to rozróżnienie jest kluczowe". „Establishment republikański już od dawna, bo od czasów Reagana, próbuje pozbawić partię wpływów konserwatywnych, a dzisiaj ma poczucie zwycięstwa, podobnie jak nasi przyjaciele z mediów." – zadeklarował Limbaugh.
McCain oczywiście wciąż jeszcze musi zapewnić sobie nominację, a jego występ w środowej debacie (30. I 2008) był niezbyt inspirujący. Jego jasna argumentacja niespodziewanie zagmatwała się, gdy parę razy odmówił odpowiedzi na pytanie, czy głosowałby teraz na swoją własną ustawę imigracyjną. Zaś pełen samozadowolenia uśmiech McCaine'a na widok Romney'a, próbującego bronić się przed zasadniczo fałszywą charakterystyką, wystawioną mu przez swego kontrkandydata, dotyczącą jego stanowiska wobec wojny w Iraku w czasach, gdy [Romney] pełnił funkcję gubernatora Massachusetts, trudno byłoby określić obliczem wspaniałomyślnego zwycięzcy.
Ale tak, jak podkreślił to w ten środowy wieczór pewien wybitny konserwatysta, wysocy urzędnicy z ramienia Partii Republikańskiej zaczynają, pomimo swych oporów, formować szereg za McCainem, z tego prostego powodu, iż uważają, że zwycięży. Ich kapitulacja to znak zmierzchu ery Reagana–Busha i początek pewnej nowej jakości.
McCain byłby pierwszym kandydatem z Partii Republikańskiej od czasów Geralda Forda w 1976 r., który otrzymałby nominację prezydencką pomimo opozycji ze strony zorganizowanej frakcji konserwatywnej, a także pierwszym, który podczas prawyborów republikańskich polega na centrum tej partii oraz jej kurczącym się lewym skrzydle. McCain wygrywa mimo konserwatystom, a nie dzięki nim.
Ci, którzy budowali amerykańską prawicę, od Barry'ego Goldwatera w 1964 r. poczynając, a kończąc na rewolucji Reagana oraz Gingricha, są w pełni świadomi niebezpieczeństw, jakie zapowiada potencjalne zwycięstwo McCaine'a. Niektórzy ludzie prawicy podzielają obecnie opinię, iż ich cele doznałyby mniejszego uszczerbku, gdyby przegrali oni wybory 2008, nie naruszając jednak sojuszu republikańsko-konserwatywnego, niż w sytuacji, gdyby mieli wygrać razem z McCainem.
Dla osób spoza ruchu konserwatywnego podobne obawy wydają się co najmniej dziwne. Dotychczasowe głosowania McCaine'a w Izbie Reprezentantów i w Senacie zbierały wysokie notowania wśród grup konserwatywnych. Jego stanowiska w kluczowych kwestiach (poparcie dla wojny w Iraku, sprzeciw wobec aborcji, wieloletni krytycyzm wobec wydatków rządowych) to stanowiska ortodoksyjnego i konserwatywnego lojalisty z krwi i kości.
Jeśli to McCain zostanie nominowany, Demokraci będą mieli dużo argumentów aby przekonać niezdecydowanych wyborców, iż nie jest on umiarkowanym politykiem. Pomógł już im w tym sam McCain, gdy w środowej debacie w Kalifornii (30. I 2008) powtórzył często przypominane przez siebie oświadczenie, iż był „pieszym żołnierzem" w armii Reagana.
Jednakże, zagorzali konserwatyści widzą tę sprawę inaczej. Wiedzą, iż w kolejnych prawyborach zaplecze McCaine'a formowane było z osób o umiarkowanych poglądach, liberałów, niezależnych, zwolenników aborcji oraz krytyków prezydenta Busha. Konserwatyści, którzy niedowierzają McCaine'owi z powodu jego przeszłości związanej z podatkami, imigracją, globalnym ociepleniem, oraz reformą finansowania kampanii, nie byli siłą napędową jego koalicji. Republikanie zaś, którzy określają siebie jako „bardzo konserwatywnych" konsekwentnie odrzucają McCaine'a. W prawyborach na Florydzie tacy właśnie wyborcy zagłosowali na Mitta Romneya, i to więcej niż w stosunku 2 do 1 wobec McCaine'a.
Vin Weber, były kongresman, który popierał McCaine'a w 2000 r., ale w tym roku swoje poparcie przeniósł na Romneya, powiedział, iż skonfundowanie osób spoza Partii Republikańskiej nie dziwi. „Ludzie zazwyczaj myślą, iż konserwatywne przywództwo oraz przywództwo republikańskie to jedno i to samo. Tymczasem tak nie jest." – powiedział Weber.
McCain doszedł już tak daleko, ponieważ konserwatystom nie udało się ustalić wspólnie jednego faworyta. Mike Huckabee systematycznie odgradzał religijnych konserwatystów od reszty. Fred Thompson zaś jeszcze bardziej podzielił głosy konserwatystów, zwłaszcza w Południowej Karolinie. Obaj zaprzepaścili nadzieję Romneya na prędkie stanie alternatywą dla McCaine'a.
Ponadto, zważywszy na fakt, iż Romney zmienił swoje stanowisko wobec paru istotnych dla Republikanów kwestii, szeregowi członkowie tej partii nigdy w pełni mu nie ufali.
Decyzja Rudy'ego Giulianiego o starcie w prawyborach na Florydzie sprawiła z kolei, iż umiarkowanie lewicowi wyborcy przypadli w udziale McCaine'owi w pierwszych prawyborach, co pozwoliło temu ostatniemu na ugruntowanie swojej pozycji.
Znaczącym [faktem] jest, iż wielu z pośród czołowych Republikanów, którzy mogliby mierzyć się z McCainem, nigdy nie było bohaterami prawicy. Umiarkowany Giuliani szybko poparł McCaine'a po swej przegranej w prawyborczych zapasach. Gubernator Charlie Crist, który pomagał McCaine'owi na Florydzie, zyskał swoją popularność jako polityk umiarkowany, przyciągając wyborców niezależnych, a nawet Demokratów. Gubernator Arnold Schwarzenegger, który również wyraził swoje poparcie dla McCaine'a, mocno zdystansował się wobec konserwatyzmu i obecnie blisko współpracuje z Demokratami w ciele ustawodawczym Kalifornii.
Wszystko to wyjaśnia tak dużą siłę sprzeciwu wobec McCaine'a po stronie przywódców konserwatywnych. Rush Limbaugh jest swoistym rzecznikiem ich sprawy. W swym wystąpieniu radiowym, Limbaugh ostro skrytykował tych, którzy „udają, iż Senator McCain jest kandydatem konserwatystów, podczas gdy wyniki exit polls [sondaże przed lokalami wyborczymi – przyp. red.] we wszystkich prawyborach pokazują coś zupełnie przeciwnego."
Dodał on, iż McCain „nie jest kontrkandydatem konserwatystów, w przeciwieństwie do establishmentu republikańskiego – i to rozróżnienie jest kluczowe". „Establishment republikański już od dawna, bo od czasów Reagana, próbuje pozbawić partię wpływów konserwatywnych, a dzisiaj ma poczucie zwycięstwa, podobnie jak nasi przyjaciele z mediów." – zadeklarował Limbaugh.
McCain oczywiście wciąż jeszcze musi zapewnić sobie nominację, a jego występ w środowej debacie (30. I 2008) był niezbyt inspirujący. Jego jasna argumentacja niespodziewanie zagmatwała się, gdy parę razy odmówił odpowiedzi na pytanie, czy głosowałby teraz na swoją własną ustawę imigracyjną. Zaś pełen samozadowolenia uśmiech McCaine'a na widok Romney'a, próbującego bronić się przed zasadniczo fałszywą charakterystyką, wystawioną mu przez swego kontrkandydata, dotyczącą jego stanowiska wobec wojny w Iraku w czasach, gdy [Romney] pełnił funkcję gubernatora Massachusetts, trudno byłoby określić obliczem wspaniałomyślnego zwycięzcy.
Ale tak, jak podkreślił to w ten środowy wieczór pewien wybitny konserwatysta, wysocy urzędnicy z ramienia Partii Republikańskiej zaczynają, pomimo swych oporów, formować szereg za McCainem, z tego prostego powodu, iż uważają, że zwycięży. Ich kapitulacja to znak zmierzchu ery Reagana–Busha i początek pewnej nowej jakości.
E. J. Dionne Jr
The McCain Divide?
Tłumaczyła: Marta Banaszak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz