piątek, 8 lutego 2008

Jak McCain zmiażdżył maszynę Bushów. Andrzej Kozicki.

Przestaję walczyć o prezydenturę, bo kocham Amerykę – powiedział Mitt Romney, najbogatszy kandydat w wyścigu do Białego Domu. To równie wzruszające jak słowa premiera Oleksego po oskarżeniu go o szpiegostwo, że „składa dymisję, bo jest niewinny".

Biała flaga zawisła nad wielką maszyną wyborczą, przez siedem lat naoliwianą przez Karla Rove'a. Bush odbarzył Romneya szefostwem Stowarzyszenia Gubernatorów Republikańskich, załatwiano mu przyjaciół, pompowano w niego pieniądze, ostatecznie wydał prawie 120 mln $, a i tak Mitt musiał się poddać.

John McCain nie tyle zbudował konkurencyjną maszynę wyborczą, co przez lata cierpliwie sieciował, wiązał i wspierał republikańską „młodzieżówkę", która stan po stanie odbijała władzę pokoleniu braci Bushów. Tacy młodzi gubernatorzy jak Mark Sanford (47 lat) z Południowej Karoliny, Tim Pawlenty (47 lat) z Minnesoty, Charlie Crist (51 lat) czy nieco starszy Arnold Schwarzenegger (60 lat) to paczka McCaina. Oni mają własne struktury, które po prostu użyczali McCainowi, podług jego potrzeb. W miejsce pancernej maszyny Bushów mamy lekką, zwinną armię, gotową do blitzkriegu.

John McCain wystąpił przeciw Romneyom w 1998 roku, by Scott Romney – brat Mitta – nie został gubernatorem Michigan. Przyboczny McCaina Chuck Yob miał wygrać wybory na prokuratora stanowego, by dobrać się do skóry gubernatorowi i Romneyom, którzy byli podejrzani o różne ciemne interesy. Plan się udał, rodzina Yobów zablokowała Scotta Romneya i zapewniła McCainowi zwycięstwo w prawyborach w 2000 roku. Romneyowie pomagali Bushowi, ale ten przegrał w Michigan i Karl Rove musiał dobre trzy tygodnie pracować nad odzyskaniem siły przez Bushów i dobiciem McCaina w Południowej Karolinie.

Kolejne warte uwagi starcie mccainiarzy i bushystów miało miejsce na Florydzie. Jeb Bush zrobił sondaż i wyszło mu, że wyborcy nie akceptują dwu braci Bushów naraz. W odróżnieniu od innej pary braci w jednym z krajów europejskich, Bushowie wziął sondaż na serio i w 2006 roku namaścili niejakiego Toma Gallaghera, by startował na gubernatora Florydy. Ku zaskoczeniu partii, ludzie McCaina zorganizowali polityczną partyzantkę i wygrali z bushystami prawybory stosunkiem 2 do 1. Najpierw zapewnili republikańską nominację Charliemu Cristowi, a potem Crist z siłą huraganu wywalczył fotel gubernatora. Trzecie zwycięstwo tej samej partii na Florydzie zdarzyło się po raz pierwszy w 163-letniej historii stanu.

Od października 2006, czyli jeszcze przed wyborem Crista na gubernatora, cała maszyna Jeba Busha na czele z Sallym Bradshawem pracowała na rzecz Mitta Romneya. Precyzyjnie: to był sztab 12 osób zatrudnionych na stałe w ładnym biurze z jeszcze ładniejszymi asystentkami. Półtorej roku później McCain wygrał Południową Karolinę przewagą 3 punktów i stanął u wrót Florydy. Dzień po Południowej Karolinie McCain miał stratę 4 punktów do Romneya, a przepaść między nimi rosła w tempie 1 punktu dziennie, aż do 11-punktowej przewagi Mitta Romneya w dniu 26 stycznia.

W czasie pierwszej konferencji prasowej McCaina na Florydzie zapytano go, czy już rozmawiał z gubernatorem Charliem Cristem. Gubernator bowiem od wielu tygodni mówił dziennikarzom, że nikogo nie wesprze. McCain pokazał zegarek na ręce i roześmiał się: „Dzwonię do niego co godzinę".

26 stycznia McCain miał odwiedzić rodzinną miejscowość Crista. Nagle rozdzwoniły się telefony. Urząd gubernatora ściągał ekipy telewizyjne, a sztab Crista dzwonił do wszystkich namiestników hrabstw z informacją, że gubernator wsparł McCaina i chce, by również namiestnicy przyłaczyli się do poparcia. No i rozkręciło się. W tym 18-milionowym stanie kampania McCaina wykonała 10 milionów 20-sekundowych telefonów do wyborców, co kosztowało pół miliona dolarów. W Tampie i w okolicach baz wojskowych na północy wyborcy odebrali telefon z nagraniem generała Normana Schwartzkopfa, który dowodził w czasie wojny o Kuwejt (1990-91). Bogaci żydowscy emeryci dostali telefon od Joe Liebermana, który był kandydatem na wiceprezydenta u boku Al Gore'a. W dzielnicach kubańskich w słuchawce odzywał się głos Mario Diaz-Balarta, zasiadającego w Kongresie azylanta z Kuby. W niejednorodnych etnicznie lub religijnie hrabstwach był to telefon od samego gubernatora.

W rodzinnych stronach Crista – hrabstwach Pinellas, Hillsborough i Pasco – nastąpił w ciągu trzech dni przepływ 40 tysięcy wyborców do McCaina, a w całym stanie 190 tysięcy wyborców. To przepływ 10% całego elektoratu. To przepływ, który zapewnił McCainowi zwycięstwo pięcioma punktami: 36% do 31% nad Romneyem w zamkniętych republikańskich prawyborach.

Jeden z dziennikarzy zapytał doradcę Crista, czemu Crist jeździ z McCainem odkąd ten wygrał na Florydzie i co wnosi w Kalifornii czy New Jersey do kampanii McCaina. „Co wnosi jako współkandydat McCaina?" – po czym ugryzł się w język. „To znaczy chciałem powiedzieć..."

McCain chce powtórzyć trick Crista z 2006. Zmiażdżyć maszynę Bushów w ramach partii i jeszcze pokonać demokratów.

Brak komentarzy: