poniedziałek, 11 lutego 2008

Republianie odchodzą od konserwatyzmu ?. Andrzej Kozicki.

Wczoraj w telewizji ABC Karl Rove, który był strategiem kampanii Busha w 2000 i 2004 roku, skomentował najnowsze sondaże. Pokazują one, że McCain już scementował i zdyscyplinował republikanów, w odróżnieniu od demokratów, którzy są w większym stopniu rozproszeni. Rove twierdzi zatem, że głównym zadaniem McCaina jest wyzwolenie energii wyborców.

Tak rychłe zjednoczenie się republikanów jest zaskoczeniem. Nie są to jednak tacy republikanie, do jakich byliśmy dotąd przyzwyczajeni. Jedynie 27-32% (w zależności od badania) republikanów uważa się za ściśle konserwatywnych, aż 38% republikanów deklaruje się jako umiarkowanych albo liberałów. Zwycięstwa McCaina w prawyborach ani razu nie wynikały z tego, że udało mu się poszerzyć bazę i zdobyć bardzo konserwatywnych religijnie lub fiskalnie wyborców. Po prostu w Partii Republikańskiej za mało jest konserwatystów, żeby namaścić Romneya, i za mało jest nabożnych, żeby namaścić Huckabee. Elektorat republikański bardziej przesunął się ku centrum, niż dotąd sądzono.

Scementowanie wokół McCaina 80-86% republikanów pozwoli mu na przeforsowanie Charliego Crista jako kandydata na wiceprezydenta. Niby Jacques Chirac i Nicolas Sarkozy należą do tej samej partii, a jak się różnili i jak wielką zmianę na prawicy przyniósł Sarkozy. Podobną świeżość może wnieść tandem McCain-Crist, który byłby dla republikanów "la rupture tranquille" (spokojnym zerwaniem), by przypomnieć hasło wyborcze Sarkozyego.

Brak komentarzy: